|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
griba
Dołączył: 30 Maj 2007
Posty: 2619 Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 62 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Nie 17:23, 08 Lip 2012 |
|
Griba napisał: |
Poniżej link do relacji all-in-one. Znajdziecie tam to samo co w tym poście, ale w lepszej oprawie.
[link widoczny dla zalogowanych] |
Cześć!
Szanowni koledzy,
wróciliśmy z SuMo szczęśliwie do Polski po dwóch tygodniach i prawie 5,5 tys. km nawiniętych głównie po drogach południowej Europy.
W tym roku nasza trasa obejmowała przejazd przez Niemcy w kierunku Francji. Droga w dużej części prowadziła przez Alpy francuskie. Pierwszym celem podróży było Lazurowe Wybrzeże, natomiast drugim wyspa Krk w Chorwacji.
Poniżej krótki opis naszej podróży.
Stan licznika: 33 983,2 km.
Wyruszam w sobotę 23 czerwca z Gdyni w kierunku Bełchatowa, gdzie SuMo oczekiwał na mnie w domu rodzinnym.
Po drodze źle zamocowany bagaż zdążył docisnąć mi namiot do koła, co nieco go uszkodziło, ale taśma naprawcza przywróciła mu świetność sprzed przytarcia.
Niestety poprawiając bagaż zjarałem sobie o wydech dość poważnie lewą łapę.
SuMo jak poprzednio wita mnie bardzo, bardzo gościnnie (pyszne kartofelki) .
Z Bełchatowa już razem rozpoczęliśmy naszą podróż na południe Europy około 10 rano w niedzielę. Po drodze do granicy zrobiliśmy postój na kawę we Wrocławiu, gdzie SuMo mieszka i pracuje.
Zauważamy w naszych maszynach pierwsze niepokojące sygnały - lekki wyciek oleju z okolicy prawej strony przedniego cylindra u SuMo oraz wyciek oleju z kardana u mnie z okolicy mocowania amortyzatora.
Jak się później okazało u SuMo wyciek samoistnie ustępuje a u mnie pocenie się było na tyle małe (tak naprawdę narastało znacząco przy prędkościach autostradowych), że oleju praktycznie nie ubywało.
Ruszamy dalej. Wbijamy się w Niemcy kierując się na Norymbergę. Postoje robimy co około 200 km jednocześnie tankując. Pogoda początkowo bardzo ładna i słoneczna zmienia się w pochmurną i deszczową.
Zaczyna padać. Robimy przystanek w McDonaldzie przy autostradzie. Deszcz się nasila. Po spożyciu kawy tankujemy na pobliskiej stacji i przebieramy w nieprzemakalne ciuchy. W moim wypadku oznacza to pierwszy test kombinezonu przeciwdeszczowego.
Wbijamy się na autostradę i lecimy dalej w strugach deszczu. Kombinezon sprawdza się doskonale - jestem suchy. Kufer okazał się szczelny a wszystkie rzeczy w torbach i tak miałem popakowane w worki, więc nie przejmuję się opadami.
Robi się ciemno. Na kolejnej stacji czy parkingu dolewamy oleju. Na autostradzie przy prędkościach 140-150 schodzi go około 0,2l na 1000km i trzeba pamiętać, żeby nie zapomnieć go w odpowiednim momencie uzupełnić.
Ruszamy dalej. Jest już ciemno i nadal pada. Po chwili SuMo zjeżdża z autostrady myląc drogę. Zawracamy, a ja w świetle reflektora dostrzegam kłęby niebieskiego dymu walące z jego silnika. Zatrzymujemy się na poboczu. Sprawdzamy co się stało. Gdzieś zaginął korek od oleju! Na szczęście nie cały olej wywaliło przez otwór wlewowy. Dolewamy oleju i robimy prowizoryczny korek z nasadki do kluczy, silikonu i taśmy naprawczej. U mnie zauważamy spalenie się tylnej żarówki - nie mam pozycyjnych. To jednak przecież pryszcz.
Ruszamy dalej i dojeżdżamy do najbliższego parkingu na autostradzie. Deszcz trochę zelżał. Jesteśmy przed Norymbergą. SuMo dzwoni po pomoc (ubezpieczenie assistance). Ustala, że jutro podjedzie laweta i zabierze jego motocykl do pobliskiego serwisu w Ansbach. Jest to na naszej trasie, paręnaście kilometrów od naszego parkingu. O dowiezieniu samego korka nie ma mowy - takie zasady. Noclegu nie bierzemy, gdyż prawdopodobnie motocykle musiałyby zostać same na parkingu, a to przecież niedopuszczalne .
Jest 23h, nadal pada. SuMo rozstawia namiot w którym kisimy się do mniej więcej 5-6 rano.
To już poniedziałek. Wstaję pierwszy. Wreszcie przestało padać. Jest jednak dość chłodno. Wymieniam żarówkę. Robię herbatę. Posilamy się. Potem pakujemy namiot i czekamy na lawetę. Miała być o 8h. Spóźnia się (potem okazało się, że miał jakiegoś trudnego klienta przed nami). Kolejny telefon i w końcu przyjeżdża. Ruszam za lawetą. Sumo jedzie z kierowcą w ciężarówce. Do Ansbach jest kawałeczek.
Jest tu mały serwis Suzuki. Sympatyczny gość z obsługi znajduje bez problemu nowy korek. Cena jak w PL - 10 EUR. Kupujemy też bańkę oleju (nie jest źle - 35 EUR), bo to co było na podróż zostało już mocno nadszarpniętę przez przygodę z korkiem.
Ruszamy dalej chyba koło 11h. Pogoda coraz lepsza. Robi się ciepło. Postój na właściwe śniadanie i w końcu chowam ciuchy przeciwdeszczowe.
Lecimy cały czas 140 - 150, czasem przy wyprzedzaniu 160 - 170 (też z nudów). W końcu opuszczamy Niemcy i wjeżdżamy do Francji. Mijamy Mulhouse i wkrótce zjeżdżamy na zwykłą drogę krajową. Wreszcie ciekawa jazda. Kończy się nuda autostrady i zaczynają się widoczki.
Droga doskonała, często szeroka na cztery pasy lub trzy (często na trasie są porobione mijanki). Nasz kierunek to Grenoble. Postoje robimy tylko na tankowania połączone z rozprostowaniem nóg i jeden dłuższy na żarcie. Robi się coraz cieplej.
Drugi dzień podróży kończymy około 23h mniej więcej 60km przed Grenoble. Przy drodze znajdujemy fajny parking ze stolikami. Ja zasypiam na ławeczce, a SuMo w namiocie. Jest ciepło, dopiero nad ranem sięgam po śpiwór.
Mamy już wtorek. Miejsce okazało się tak spokojne, że budzimy się dopiero około 9h. Śniadanie i ruszamy koło 10h. Wkrótce mijamy Grenoble i zaczyna się prawdziwa górska trasa. Strome podjazdy i zjazdy, winkle, niesamowite kaniony. Niestety nie zawsze można się zatrzymać, żeby zrobić zdjęcie, które i tak nie oddaje prawdziwego uroku mijanych miejsc.
Od pewnego momentu jest już bardzo gorąco. Rozbieramy się jak możemy. Na Lazurowe dojeżdżamy około 18h. Na początek lądujemy we Frejus. Szukamy kempingu. Wizyta w Office du Tourisme. Chwila rozmowy z miłą Panią z obsługi i mamy mapkę okolicy. Dojeżdżamy do rekomendowanego miejsca i znajdujemy kilka cztero gwiazdkowych kempingów za minimum jedyne 30 EUR od głowy. To przecież jeszcze nie jest pełny sezon dlatego tak tanio .
Dajemy sobie spokój z Frejus. Podjeżdżamy w jeszcze jedno miejsce gdzieś w okolicy Sainte-Maxime - namiar z internetu. Wygląda lipnie.
Cofamy się zatem znów do Frejus i jedziemy dalej w kierunku Cannes. Mam tam miejscówkę w Antheor koło Agay, którą odwiedziłem już kiedyś ze dwa razy. Znajduję kemping na którym już byłem. I jest to strzał w dziesiątkę, gdyż pobyt wynosi nas 22 EUR na dzień za naszą dwójkę (dwa namioty). Jednak sprawdzone rozwiązania zwykle są najlepsze! Tu wybrzeże jest bardziej dzikie (ładne!) niż w okolicy Frejus i Saint-Tropez. Mamy też plażę pod nosem i pełne zaplecze w postaci dwóch barów.
Instalujemy się na kempingu i walimy do morza. Potem żarło i lulu.
W środę wstajemy zregenerowani. Byczymy się dość długo na karimatach przed namiotami w cieniu. Zażywamy też kąpieli w ciepłym morzu. Tłoku na plaży ani na kempingu nie ma. Obok nas sympatyczny straszy gość na customowej Hondzie. Nawiązuje z nim znajomość i na tyle ile mi pozwala moja znajomość francuskiego trochę gawędzimy o motorach i trasie.
Testujemy miejscową kafejkę z hamburgerami. Ponownie plaża i kąpiel. Oszczędzamy się przed palącym Słońcem i nie siedzimy za długo na upale. Na te rejony polecam krem z filtrem minimum 30 .
Wieczorem ruszamy w poszukiwaniu sklepu. Za późno wyruszyliśmy - wszystko zamknięte. Wracamy na kemping trochę źli - znów na kolację pasztet i razowy chleb z paczki. Dla pociechy idziemy do baru i wypijamy dwie kolejki. Zdaje się, że trwa mecz Hiszpania - Portugalia.
W czwartek to samo czyli laba .
Pod koniec wtorkowej podróży zauważam, że nawaliło mi podświetlenie prędkościomierza. Eh. Naprawiam podświetlenie. Biorę żarówkę od kontrolki oleju (taka sama jak w zegarze tj. W3W), a w jej miejsce wkładam od drogowych (dziwne słabe 1,7W). Potem w PL dokupię już tylko W3W i znów zamienię w kontrolkach. Sprawdzam poziom oleju w kardanie. Mimo wycieku nie ubyło go prawie wcale.
Wieczorem realizujemy zakupy a potem jedziemy dalej na wycieczkę do twierdzy Grimaud i Saint-Tropez. Twierdza całkiem ładna. Zjeżdżając do Saint-Tropez mieliśmy odwiedzić jeszcze dwa inne miasteczka, jednak jakoś ich nie zauważamy. SuMo zadowolony z tego faktu . Ale za to odkrywamy niesamowitą drogę wśród gór. Powoli domykamy bieżniki naszych opon.
Do Saint-Tropez dojeżdżamy późnym wieczorem. Włóczymy się trochę po centrum, w końcu trafiamy do słynnego portu. Nic szczególnego tam dla nas nie ma. Fajnie, że chodź parking dla motocykl darmowy był. Wracamy na kemping. Mamy browary i świeże żarło. Imprezka przy namiotach do 3h.
W piątek laba, plaża itd. Wieczorem ruszam sam na wycieczkę po okolicy. Znajduję drogę na Massif de l'Esterel. Na szczyt masywu prowadzi długa na 10km, kręta droga. Co za widoki!
Na owym szczycie niefortunnie przypalam sobie o wydech prawą łydkę :/. A jeszcze łapa mi się nie zagoiła. No to już poważna lipa. Zjeżdżam do Antheoru na kemping. Kąpiel w ciepłym morzu po powrocie i zapominam o tym.
W sobotę wstajemy koło 7h, pakujemy manele i ruszamy w kierunku Cannes. Widoki piękne. Dojeżdżamy do Cannes i wpadamy w straszne korki. Trochę robimy roboty środkiem czy bokiem, wszak jedziemy jednośladami, ale jest ciężko. Upał nie do zniesienia.
W końcu za Niceą zjeżdżamy na trasę w góry. Tutaj chyba jeszcze piękniej niż za Grenoble. Wdrapujemy się na kolejne szczyty, a obok nas przepaść w dół - kaniony i wąwozy. Droga co chwilę przypomina zygzak z zakrętami o 180 stopni. Można powiedzieć, że jesteśmy już wjeżdżeni w nasze maszyny i opony po tej trasie zostały ostatecznie domknięte .
Granicę z Włochami przekraczamy przez Tunnel du col de tende i lecimy dalej na Cuneo. Potem kierunek Milano i Verona. Na noc lądujemy na stacji jakieś 100 km za Veroną. Co ciekawe praktycznie wszystkie stacje w weekend zamknięte. Automaty naszych kart nie akceptują i płaciliśmy gotówką.
Ta stacja na której spaliśmy miała ładny asfaltowy parking na którym się rozłożyliśmy. Było tak ciepło że spaliśmy na samych karimatach bez śpiworów.
To już niedziela. Wstajemy koło 6h. herbata i ruszamy w kierunku Słowenii zanim zacznie się żar. Mijamy resztę Włoch, tankujemy na granicy już w Słowenii za śmieszną cenę około 1,3 EUR i zostawiamy ją szybko za sobą, bo to raptem 30km. Wjeżdżamy do Chorwacji. Wpadamy na autostradę do Rijeki. Zdaje się, że na tym odcinku nie ma żadnej dobrej drogi alternatywnej. Koszt nie jest duży. Mijamy Rijekę i zjeżdżamy na drogę wzdłuż morza. W końcu zjazd na Krk. Przejeżdżamy długi most i jesteśmy na Krk.
Lecimy na początek do Punatu. Po drodze zakupy w markecie. W Punacie jest w miarę kemping ale ja mam sprawdzoną inną miejscówkę, gdzie byłem parę lat temu, muszę ją tylko odnaleźć . Jedziemy do Baśki. To jednak nie tutaj. Wracamy do Punatu i jedziemy do Starej Baśki. Znajdujemy mój sprawdzony kemping - nazywa się on Skrila. Jest tu sporo miejsca w cieniu na namioty, ładna plaża znajduje się na terenie kempingu.
Cena 125KUN za dobę całkiem przyzwoita. Instalujemy się w cieniu. Upał jeszcze większy niż na Lazurowym. Morze jeszcze piękniejsze, woda niesamowicie przejrzysta i bardzo ciepła. Plaża z małych kamyków. Odpoczywamy w cieniu. Jest tak gorąco, że leżąc pocimy się, a po wyjściu spod zimnego prysznica po kilku krokach w kierunku namiotu człowiek jest już suchy.
W poniedziałek dalsza laba. Przenosimy namioty w bardziej zacienione miejsce. Wieczorem wycieczka do Punatu po zakupy. Potem wracamy do Starej Baśki zrobić parę fotek. Wieczorem po powrocie na kemping plaża, morze, piwo . Podoba nam się taki rytm dnia.
We wtorek znów laba. Wieczorem wycieczka do Baśki. Jest tu słynna biała plaża. Tłok, turyści. Odwiedzamy cerkiew św. Iwana. Znajduje się na wzgórzu, jest z niego świetny widok na całą miejscowość i przystań promową. Po powrocie na kemping to co poprzedniego dnia .
Środa. Trochę kręcimy śrubki. SuMo wymienia świece. Ja robię synchro, bo wyczułem że coś za bardzo drgania mam na niskich i średnich obrotach. Trochę się rozregulował naciąg linek gazu. Po regulacji jest ok.
Idziemy zeżreć pizze w barze na kempingu. Może być ta pizza, chodź na kolana nie powala. Płacimy za kemping. Potem jedziemy do miejscowości Krk. Po drodze synchro u SuMo. Przy tej okazji urywamy króciec w gumowym kolanku przedniego cylindra. Był już kiedy klejony. Dajemy go na silikon i jest ok.
Trochę łazimy po Krk i spadamy na kemping. Ostatnie zakupy. Po powrocie ogarniamy się do jutrzejszego powrotu i idziemy ostatni raz na plażę wykąpać się i spić browary.
Czwartek rano wstajemy około 5h i zwijamy namioty. Jest wciąż gorąco i duszno - nawet w nocy temperatura niewiele spada, tyle, że Słońce nie pali. Upał taki, że cykady praktycznie nie przestają cykać całą dobę. Akurat w noc przed wyjazdem jedna zainstalowała się nad naszymi namiotami. Zwijamy się i ostatecznie ruszamy koło 7h30. Jedzie się dobrze, chodź żar lejący się z nieba daje się we znaki przy postojach.
Mieliśmy jechać przez góry, ale omyłkowo wpadamy na autostradę. Tym sposobem nadrabiamy jakieś 4-5h śmiesznym kosztem 48 KUN za motocykl (to tyle co wspomniana pizza). Jesteśmy bardzo szybko na Węgrzech. Tu żar taki, że chyba lepiej jechać w pełnych ciuchach niż się rozbierać. Powietrze po prostu parzy.
Kupujemy winiety i dojeżdżamy autostradą do Budapesztu, który nie ma obwodnicy w kierunku północnym (Słowację chcemy zrobić zwykłą trasą i dlatego jedziemy przez Budapeszt na Vac).
Dość sprawnie przejeżdżamy przez centrum stolicy Węgier i wybijamy się w kierunku Słowacji. Już po przekroczeniu granicy robimy postój w przygranicznej miejscowości Sahy na parkingu przy Lidlu. Leżymy z godzinkę przy motorach i niestety zaczyna kropić, chodź nadal jest gorąco. Ubieramy się w ciuchy i grzejemy dalej w kierunku Polski.
Coś zaczyna mi pierdzieć przy dodawaniu gazu. Zatrzymujemy się, żeby sprawdzić co się stało. Okazuje się, że poluzowała mi się rura wydechowa przedniego cylindra. Pewnie podczas ostatniego remontu silnika za słabo dociągnąłem. Dokręcam, sprawdzam też drugą rurę i jedziemy dalej.
Burza nas dogania ale w sumie przeczekaliśmy chwilę najgorszą ulewę i porywy wiatru. Ostatecznie o dziwo zawierucha minęła nas bokiem.
Granicę z Polską przekraczamy w Zwardoniu około 21h. Szukamy miejsca na dłuższy postój ale ogólnie nasze stacje to syf. Na chwilę robimy dłuższą przerwę na jakimś zadupiu i postanawiamy jechać dalej.
Szybko dojeżdżamy do trasy nr 1 i ciśniemy na Łódź. Po drodze tankowanie. Szczęśliwie dojeżdżamy do Bełchatowa o 1h30 . Herbatka, kolacja i lulu.
W piątek wstajemy około 10h. Śniadanie i gawędzimy do około 15h. O tej godzinie ruszam do domu. Podróż w piątek o tej porze to nie jest dobry pomysł. Wylot z Łodzi dość mocno zawalony. Również inne większe miasta i skrzyżowania ze światłami oznaczają zwykle sznur pojazdów. W takich sytuacjach jadę w miarę możliwości ostrożnie środkiem lub bokiem i jakoś powoli idzie.
W końcu autostrada. Nużąca jest ta końcówka trasy. Jadę spacerowo 120-130. Nogi często na dodatkowych podnóżkach, które świetnie sprawdziły się podczas całej trasy. Pogoda dobra mimo zapowiedzi burzowych ulew. Dopiero na obwodnicy trójmiasta załamanie pogody. Robi się dość chłodno i lekko deszczowo. Około 21 dojeżdżam jednak suchy do garażu .
Stan licznika: 39 346,7 km.
Długość trasy: 5363,5 km.
Średnie spalanie (kolanka mam teraz nie zdławione, model T z '96 z 45C00 miał w połowie zaślepione gumowe kolanka wlotowe filtrów powietrza w celu zmniejszenia głośności na dolocie, usunąłem ten feler): 5,03l/100km (szczegóły w załączniku z kosztami).
Ilość zużytego oleju (na całej trasie): około 1,20l.
Trasa (podział mniej więcej etapami):
I [link widoczny dla zalogowanych]
II [link widoczny dla zalogowanych]
III [link widoczny dla zalogowanych]
Dni podróży (kilometrówka orientacyjna):
1 dzień (sobota 23.06) - Gdynia - Bełchatów - 430km - 5h
2 dzień (niedziela 24.06) - Bełchatów - Norymberga - 750km - 12h
3 dzień - Norynberga - Grenoble (60km przed) - 800km - 12h
4 dzień - Grenoble - Frejus - 350 km - 8h
5 dzień (sobota 30.06) - Antheor (Agay) - Verona (100 km za) - 650km - 16h
6 dzień Verona - Punat - 300 km - 6h
7 dzień (czwartek 05.07) - Stara Baska - Bełchatów - 1100 km - 18h
8 dzień (piątek 06.07) - Bełchatów - Gdynia - 430 km - 6h
Orientacyjny koszt (żarcie z PL, ubezpieczenie, żarcie na miejscu, paliwo, autostrady, noclegi): około 3000 zł (tyle wyszło, gdy wszystko zeszło z kart i dokładnie policzyłem) > [link widoczny dla zalogowanych].
Kilka fotek z wyjazadu > [link widoczny dla zalogowanych].
I to by było na tyle. Gdyby ktoś był jeszcze czegoś ciekawy to proszę pytać. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez griba dnia Pią 14:52, 05 Sty 2018, w całości zmieniany 6 razy
|
|
|
|
|
|
kago
Dołączył: 01 Lip 2012
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: 3city
|
Wysłany:
Nie 19:31, 08 Lip 2012 |
|
Świetna wyprawa. W sumie jak się tak czyta, to obserwator dochodzi do wniosku, że to co się zobaczy na takiej wyprawie ma mniejsze znaczenie niż to jak się dane widoki zobaczy - tu patrz: z motocykla. Hehehe, tam zabytek, tu zabytek, bla bla bla... no i musieliśmy regulować zawory :] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
griba
Dołączył: 30 Maj 2007
Posty: 2619 Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 62 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Wto 16:45, 10 Lip 2012 |
|
Trochę jeszcze rozszerzyłem i poprawiłem moją krótką relację...
Tak, racja co napisałeś Kago, w zasadzie zwiedzać to my nie lubimy, oj nie lubimy .
Naprawdę to chodziło nam o jazdę, widoki, ciepłe morze, piwo, no i jeszcze chyba o jazdę .
Pozdrowienia,
Griba |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lacjo
Dołączył: 24 Kwi 2011
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Śro 10:45, 11 Lip 2012 |
|
Super wyprawa i relacja! Szkoda, że nie udało się z Wami polecieć. Gratuluję przygody:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
griba
Dołączył: 30 Maj 2007
Posty: 2619 Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 62 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Śro 12:49, 11 Lip 2012 |
|
Dzięki Lacjo!
A jak remont silnika? Miałeś górę robić.
Pozdrowienia,
Griba |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dis
Dołączył: 22 Kwi 2009
Posty: 4411 Przeczytał: 4 tematy
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Golęczewo (pod Poznaniem)
|
Wysłany:
Śro 17:43, 11 Lip 2012 |
|
Griba w końcu doczytałem do końca - robiłem to na raty
Fajny wyjazd choć jak na mnie to trochę dużo dziennie robiliście tzn. czasowo. Dodatkowo ja nie potrafiłbym tyle godzin tak cisnąć maszyny po autostradach, na zlot już miałem dość tych prostych aczkolwiek szybkich dróg.
Ja bym poprosił zdjęcie tylnej opony skoro domknęliście je i tu pytanie czy podnóżki przycieraliście? Mi na jednym zakręcie aczkolwiek nie za szybkim udało się zejść do podnóżka ale przy wyższych prędkościach nie udało się powtórzyć. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
griba
Dołączył: 30 Maj 2007
Posty: 2619 Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 62 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Śro 23:18, 11 Lip 2012 |
|
Hejka!
Podnóżki na szczęście ocalały, ale SuMo się czasami zastanawiał, czy kuframi o asfalt nie przychaczy .
Po przejechaniu tunelu Francja - Włochy jechaliśmy przez chwilę za jakimś wielkim chopperem. Ten to dopiero brał łuki - praktycznie z drugiego pasa - a i tak regularnie szorował o drogę przy każdym zakręcie (chyba chciał nam uciec, ale bardzo marnie mu się to udawało, aż dopiero na zabudowanym poleciał na zakazie ryzykując pod prąd).
Spróbuję jakieś zdjęcie bieżnika zrobić, może coś będzie widać. Niestety nie zrobiłem zdjęć opon od razu po jednym z takich ekstremalnych odcinków.
Pozdrowienia,
Griba |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lacjo
Dołączył: 24 Kwi 2011
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Pią 22:37, 13 Lip 2012 |
|
co do góry, rozebrałem, zobaczyłem, pomierzyłem, jedyne co się można doczepić to łańcuszki jeszcze z 0,3mm do limitu mają, podstawiłem napinacze (wydaje mi sie ze jeden byl zblokowany) i jest git:) a i wlasnie od dzisiaj mam nowego VXa stal licznika 00034,3 na Alleg.. możnaby napisać że nówka funkiel... ale już nie przedłużam off topa:)
pozdro 8-set |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
czarny
Dołączył: 10 Maj 2010
Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pruszcz Gdański
|
Wysłany:
Sob 10:07, 14 Lip 2012 |
|
Świetna wyprawa, gratki podróży. Strasznie wam zazdroszczę, może jeszcze kiedyś dam radę jakoś Zdjęcia super. Tak mieliście wypucowane te maszyny, czy tak słońce padało akurat?
Griba w sumie mógłbyś wydawać takie małe książeczki z serii: "wyprawa z VX". Fajnie się czyta i nie za długo |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
griba
Dołączył: 30 Maj 2007
Posty: 2619 Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 62 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Sob 19:37, 14 Lip 2012 |
|
Hej!
Czarny, zdjęcia i tak (niestety) nie oddają uroku trasy. Aparat (w komórce) za mało obejmuje. Przydałyby się zdjęcia panoramiczne lub obiektyw szerokokątny .
Motory były już na tym etapie, gdy zaczęliśmy robić foty, masakrycznie uświnione od robactwa i deszczu, który złapaliśmy na początku podróży (u SuMa dodatkowo jeszcze prawa strona była zawalona od oleju), ale na fotach na szczęście tego nie widać .
Jak się wreszcie stykniemy i będziesz miał chęć to pokażę resztę zdjęć, bo to jest selekcja z mojego telefonu.
Pamiętniczek skrótowy fajna rzecz, bo czasem wystarczy przeczytać jedno zdanie i człowiekowi się cały dzień przypomina .
A ten zwyczaj to jeszcze z czasów, kiedy jeździłem na stopa i notowałem sobie w notesie (teraz piszę z głowy) najważniejsze wydarzenia z każdego dnia podróży .
Pozdrowienia,
Griba |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
szuwar
Dołączył: 19 Mar 2012
Posty: 269 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Konarzewo k/Poznania
|
Wysłany:
Nie 11:02, 15 Lip 2012 |
|
Super wyprawa!
My planujemy na przyszły rok wybrzeżem dojechać na południe Hiszpanii i powrót interiorem, ale mam wątpliwości widząc jak byliście zapakowani, czy załadujemy się w dwójkę na jedną maszynę. Może ktoś ma ochotę się podłączyć?
Czekamy na kolejne opisy, w końcu sezon jeszcze trwa.
Pozdrowienia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
griba
Dołączył: 30 Maj 2007
Posty: 2619 Przeczytał: 11 tematów
Pomógł: 62 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Nie 21:32, 15 Lip 2012 |
|
Hej, Szuwar!
Kufry boczne załatwiają sprawę. Z racji braku takowych w miejscu pasażera miałem torbę - rolkę. I tak się okazało, że za dużo ciuchów zabrałem. W tym rejonie to w zasadzie wystarczają kąpielówki .
SuMo to miał jeszcze w kufrach jakieś wolne moce przerobowe.
Mieliśmy też trochę żarcia głównie na trasę (ah, ten smak pasztetu o poranku) co też można by w jakiś stopniu ograniczyć .
Pozdrowienia,
Griba |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
góri
Dołączył: 19 Cze 2011
Posty: 1533 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łazy k/Zawiercia woj. Śląskie
|
Wysłany:
Czw 9:19, 23 Sie 2012 |
|
Bardzo zazdroszczę Gdybym tylko podołał finansowo chętnie wybrałbym się w podobną podróż |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zyski
Dołączył: 27 Mar 2012
Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany:
Pią 13:11, 24 Sie 2012 |
|
Opis jest świetny, wielkie dzięki. Jakoś wątek ten umknął mi wcześniej.
Dzięki też za udostępnienie podliczenia wadatków.
Teraz już pełna świadomość gdyby ktoś chciał się porwać na podobną trasę
Gratuluję wytrwałości w siodle na kilku odcinkach.
Opis przypomniał mi pobyt niedaleko Grenoble dawno temu - jeszcze raz dzięki
Kuba (zyski) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
maciej792
Dołączył: 25 Lis 2010
Posty: 174 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: malopolskie,Tarnow
|
Wysłany:
Pią 10:09, 04 Sty 2013 |
|
Halo Griba mozna zapyta o orientacyjny koszt takiej wyprawy?i jak możesz napisz o tym ubezpieczeniu coś wiecej ponieważ będę wybierał sie do Szwajcari a rożnie na drodze bywa,ile kosztuje i jaką pomoc w zamian oferują Dziekuje |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|
|
|
|
|
|
|